środa, 30 grudnia 2015

Recenzja - Przebudzenie Mocy


Spoilery.

Brak Ewoków i Jar-Jara, to było świetnie.

I w sumie niewiele więcej. Siódemka jest, powiedzmy, poprawna - jest jakaś tam przygoda, jakaś tam akcja, głupkowaci kosmici i walki myśliwców, jest heroiczna protagonistka z Mocą i wielki laser robiący planetom kaput. Ale film popyla na rowerku wszędzie tam gdzie mógłby się przesiąść na statek kosmiczny.


Postaci nudne. Główna bohaterka jakoś się trzyma - bardzo generyczna, ale Luke też był, więc da się wytrzymać. Najlepszy w filmie jest Han Solo, którego, o nie, zabili! bo Harrison Ford jest drogi a nie chcemy za dużo wydawać na ten skok na kasę, co nie? Szturmowiec był sztuczny jeszcze zanim zdjął hełm i powiedział pierwszą linijkę. Próbowali dać mu jakieś tło i ciekawy konflikt, chwała im za to, ale aktor gra jakby chciał ale nie mógł. Pożera tylko czas ekranowy, która mogłaby dostać ta z mieczem. Wyszłoby jej na dobre bo mocy uczy się od tak, od razu, bo w scenariuszu tak pisze że ma umieć.

Złoczyńca skopany kompletnie, jak Vader tylko kastrat. Na początku to jakiś tam Sith #637, nic ciekawego, nawet maskę miał tak nudną jak się da. ALE LEPIEJ NIECH JĄ NA ŁBIE TRZYMA, BO BEZ NIEJ TO ŻART. Jak zobaczyłem jego ryj to chciało mi się śmiać. Nie wiem kto wpadł na pomysł żeby tego kolesia obsadzić jako złoczyńcę, bo on w ogóle nie wie jak być groźnym, przebił go nawet ten generał czy ktoś który dowodził szturmowcami. On miał przynajmniej jakiś zapał, czuć że to militarny osobnik który się nie bawi.

Kopia Yody jest oczywistą kopią Yody, ale też nie daje tego wrażenia bardzo starego mistrza który wie wszystko.


Vader przerywający ścianę tekstu.


rakietowcy




Krótka rozprawa o drobnych różnicach



Elektorat ma więcej procent.