Garść oczywistości dla każdego, kto ostatnie parę dni spędził w szafie, ewentualnie robiąc coś pożytecznego: na koszmarnie drogiej i nudnej konferencji E3, pokazano gameplay NOWEGO DOOMA. Kontynnuacji gry, która po ponad 20 latach ciągle ma gigantyczne grono fanów, a durny mod dodający obsługę myszki i umiarkowane przesadne zadowalające ilości flaków sprawił, że bije na głowę sporą ilość strzelanek AAA z hiperrealistyczną grafiką i hiperzadupiastym marketingiem.
Istnieją trzy rodzaje strzelanek: szybkie, krwawe, pełne akcji shootery (oderwałbym wzrok od ekranu na 0,123 sekundy, ALE TO TAKIE WCIĄGAJĄCE!), spokojne strzelanie z osłonami i ficzerami (poszczelam sobie i wezmę łyczka herbatki po wskoczeniu za osłonę) i CoDy (cześć Tomku! Jestem Maciek, też mam 12 lat i właśnie skończyłem gwałcić twoją matkę). Pierwszy gatunek powoli wymiera, a jego agonia jest groteskowo przedłużana systemami osłon, regeneracją zdrowia, liniowymi poziomami, czy podnoszeniem poziomu trudności na zasadzie “dobra, to oni teraz mają pięć razy więcej życia, a ty dwa razy mniej!”.
I w tym momencie pojawia się Doom IV. Światełko w tunelu! Coś co nie ma systemu osłon, wymaga skilla, daje dużo frajdy i ma poziomy zbudowane na innym schemacie niż “przejdź z punktu A do punktu B”?!
Niestety, te światełko wygląda jak cholerny miotacz ognia.
Zacznijmy może od początku:
Twórcy najwyraźniej polubili Brutal Dooma i tak im się spodobały fruwające, lejące się i ściekające po ścianach zawartości przeciwników, że zapomnieli o wszystkim innym CO BYŁO W GRZE. Na przykład możliwości przebiegnięcia przez cały poziom bez potykania się o kilkusekundowe animacje krzyczące “patrz, umiemy zanimować jak koleś wciska przycisk na drzwiach, ale ta grafika fajna nie, huaehuaheauheuaheua *duszenie się histerycznym śmiechem*”. Albo prostej zależności - im szybciej potrafisz wycelować strzelbą, tym szybciej kolejny rzucający wnerwiające kule ognia imp wróci do piekła w kawałkach.
Doom to taka gra, że drugą najlepszą bronią zaraz po BFG jest skill gracza. W grze są już giwery wystarczające do wymordowania armii Lucyfera co sobotni wieczór, trzeba tylko nauczyć się ich używać. Za to co widać po trailerze nowego Dooma, to gracze czekający aż żałośnie słaba strzelba zdąży wreszcie domordować element mięsa armatniego. Albo żałośnie słaba plazmówka. Która w Doomie 1 i 2, przypominam, smażyła całe ściany szarżujących demonów, i robiła przy tym fajny dźwięk “ZZZZAP!” zamiast nudnego “pew pew pew”. W Brütal Doomie czuć, że broń powstała po to, żeby robić krzywdę. I to komu innemu niż my.
W nowym doomie na gameplayu żeby zabić zombiaka trzeba 3 strzałów z standardowej strzelby, co już sporo mówi o dynamice tej gry.
Zamiast tego Doom 4! (twórcy jakoś boją się tej cyfry) ma ładniejszą grafikę. Nie jest taki rewolucyjny jak stary Doom (co w sumie całkiem logiczne, po cholerę wymyślać koło na nowo?), nikomu nie spada szczęka na widok demona żywszego niż żywy bo kolejne 10 wypychanych hajsem tytułów ma to samo. Zamiast tego na pewno będą ekrany ładowania, idiotycznie długi respawn i gra pożerająca całą moc maszyny, no bo przecież konkurencja ma to samo, to co się będziemy wyrzekać ładnego oświetlenia? Słowem, to trochę wygląda jakby ktoś wziął starego Dooma i ożywił go czarną magią cuchnącym okładem z zielonych dolarów.
Co najlepsze, Brutal Doom miejscami bardziej imponuje nawet wizualnie. Racja, nadal jest prosty i rozpikselizowany, ale szczątki wrogów rozpryskujące się po ścianach i suficie tylko po to by z nich potem spłynąć są lepsze niż dowolna ilość gotowych animacji odpalanych przy egzekucji. Więcej - póki co krew ściekająca z przeciwników prezentuje się w nowym Doomie niezbyt dostojnie.
Są dwa zdania opisujące dobrą strzelankę - “Run & gun” i “Live, shoot, die, repeat”, pierwsze potrzebuje silnej broni i szybkiego bohatera, drugie respawnu krótszego niż czas pójścia po coś do picia, żadne nie potrzebuje grafiki lepszej niż “odróżniam apteczkę od urwanego czerepu, to dobrze”.
Owszem zrzędzimy, ale to Doom. Gra która aspiruje do miana jednej z najlepszych strzelanek wszechczasów w sporej ilości subiektywnych rankingów. Nie Far Cry 2141, czy Assasin Creed 125214. DOOM GŁUPCZE!
Kojarzycie te śmieszne gierki, w których lecicie stateczkiem, a pocisków jest więcej niż miejsca na ekranie?
To jest właśnie Doom.
Brutalne. Satysfakcjonujące. Wciągające.
Na samym końcu przypomnę, że ta cholerna, stara, brzydka gra jest ŻYWA, CHOLERNIE ŻYWA po ponad DWUDZIESTU LATACH. Część ludzi nie jest żywa po dwudziestu latach, a co dopiero coś złożonego z pikseli!
Dużą zasługę ma tutaj to, że do Dooma powstał PIZDYLINDOLINOTRYLIONARD różnych poziomów, modów, grafik i innych rzeczy. JEST NAWET CHOLERNY MOD NA TEN PATYK DO ROBIENIA SOBIE SAMOJEBEK I TO NAJLEPSZA RZECZ JAKĄ WIDZIAŁEM OD EKSPLOZJI NA PLAŻY. Takiej prawdziwej, eksplozji znaczy. Na prawdziwej plaży.
Twórcy niestety jak dotąd pokazali, że Doom ma mieć upośledzony edytor map, podobny do tego z Far Cry 4, który pozwala na składanie sześciokątów w generyczną mapę, a twórcy sami przyznają, że priorytetem jest dla nich multiplatformowość (SIC!) modów, co jest BARDZO niepokojące.
No bo jak tutaj grać w grę bez moda na chore ilości krwi i patyk do samojebek?!
Oczywiście, to jest zrzędzenie i mamy gorącą nadzieję, że jesteśmy w błędzie, ale jak dotąd wszystkie nasze nadzieje branża growa olewała ciepłym moczem i dużą ilością marketingu, ewentualniem sterowaniem z pada.
TL;DR - Doom, tak jak cała bogatsza połowa branży, tak się zapatrzył na filmy, że zapomniał już jak być dobrą grą. Nawet nie można liczyć na mody, bo nie będą normalnie wspierane.
Załośnie słaba plazmówka była w trybie 'stun' na nagraniu demo. Taki szczegół.
OdpowiedzUsuńAle gra będzie taka sobie, głównie z powodu braku porządnego edytora map na dzień dobry.